top of page
CZARNOGÓRA - Boka Kotorska - Baosici - Herceg Novi - Twierdza Mamule​

Czarnogóra po raz kolejny zachwyciła nas swoim pięknem. Tym razem połowa naszej trasy wypadła w Boce Kotorskiej. Tutaj zabawiliśmy kilka dni. Przede wszystkim dzięki wspaniałej gościnności Andyego zostaliśmy tak długo. Andy pochodzi z Polski, dokładnie z naszej mieściny i dawno temu wyjechał na Bałkany. Jego losy są burzliwe jak krew bałkańskiego ludu ale w końcu osiadł w Baosici, gdzie przygotował nam miejscówkę dosłownie 3 kroki od morza za całkowitą darmochę. Śródziemnomorska przyroda, małe, ustronne plaże, cisza i spokój, knajpki z lokalnym jedzeniem tworzyły niepowtarzalny klimat. Drzewa cytrusowe mieliśmy na wyciągnięcie ręki.

Niedziela upłynęła nam spokojnie i leniwie, wreszcie nie musieliśmy się nigdzie śpieszyć i w pełni korzystaliśmy z uroków Baosici. Godzinami siedzieliśmy nad wodą, przerywając kąpiel jedynie na posiłek ;) Wieczorem spacer wzdłuż zatoki i oczywiście biesiadowanie w jednej z knajpek. Była gitara, loza i się zrobiło sentymentalnie ;)

Zasmakowaliśmy też w lokalnych specjałach - wreszcie mogliśmy spróbować kalmarów ( Lignie)

 

Następnego dnia czekało nas nurkowanie. Koło 9 rano spotkaliśmy się z Andym i pojechaliśmy do Herceg Novi - najpiękniejszej chyba miejscowości w zatoce. Tam spotkaliśmy się z instruktorami. Dopasowano nam kostiumy i przygotowano łódź do wypłynięcia. Każdy miał swoje płetwy, maski, kamizelki itp. Byliśmy bardzo zestresowani, nikt z nas wcześniej nie nurkował ( oprócz Ali). W końcu kapitan zdecydował, że możemy wypłynąć.Niestety z powodu zbyt wysokich fal nurkowanie na otwartym morzu okazało się niemożliwe, popłynęliśmy więc na drugą stronę zatoki. Tam zostaliśmy podzielenie na dwie grupy. Najlepiej poradzili sobie Łukasz i Ala - nie mieli problemów z wyrównywaniem ciśnienia, z oddychaniem ani balansem.

Następny dzień to było spotkanie z wyjątkowym człowiekiem, prawdziwym wilkiem morskim - Zortanem. Kapitan był do naszej dyspozycji na cały dzień. Popłynęliśmy do twierdzy mamule i jaskini błękitnej. Spróbowaliśmy też lotu  ze spadochronem nad zatoką. Polega to na tym, że spadochron ciągnie za sobą motorówka i siła prędkości i wiatru unosi go do góry. Siedzi się w specjalnej uprzęży i można podziwiać świat z góry. Fajna sprawa;)

bottom of page