top of page

Rano po wspólnym śniadaniu i długich konsultacjach przy mapie pożegnaliśmy się z Aną i Anzim i ruszyliśmy w dalszą drogę. To niesamowite, jak piękne widoki na nas czekały! Obraliśmy kierunek na Kranjską Górę. Zaczyna się tu droga, która prowadzi na przełęcz Vršič, która jest położona na wysokości 1611 m.n.p.m. Już po kilkunastu minutach ostrego podjazdu w górę zagrzało się auto i musieliśmy zrobić mały postój. Zresztą widoki były tak przepiękne, że co chwilę się zatrzymywaliśmy co rusz to w bardziej urokliwym miejscu.

Gdy dotraliśmy na przełęcz, zatrzymaliśmy się tam na dłużej. Trochę dużo ludzi, ale to nic, w końcu pełnia sezonu. Za to wkoło było pełno owiec. Z jedną udało nam się nawet zaprzyjaźnić. Nazywała się Zvezda i należała do właścicielki kiosku z pamiątkami. Owca była bardzo towarzyską bestią ;) Kontynuując wątek owiec na zobczu górki przy parkingu leżała sobie mama owca z małą owieczką. Podeszła tam kilkuletnia dziewczynka i zaczęła wołać: Piccolo bambino! Tak nam się to spodobało, że od tamtej chwili tekst PICCOLO BAMBINO stał się mottem naszej wyprawy :)

Gdy zjechaliśmy już z gór trochę zaczęło nam burczeć w brzuchach. Znaleźliśmy malownicze miejsce nad strumieniem w sam raz na piknik. Wyciągnęliśmy jedzenie przywiezione z Polski i zabraliśmy się do gotowania...tzn. chłopcy gotowali a my z Magdą oddałyśmy się bardziej relaksującym czynnością ;) Bartek miał kuchenkę do gotowania na benzynę, więc praktycznie wszędzie mogliśmy zjeść ciepły posiłek. 



Jeśli chodzi o nocleg to w Słowenii ciężko jest znaleźć miejcie,  gdzie można rozbić się na dziko. Po pierwsze, gdyż jest to zabronione, a po drugie infrastruktura campingowa jest tak rozwinięta, że praktycznie na każdym kawałku pola, polany nad rzeką itp. jest jakieś pole namiotowe lub kemping. Standard jest ich dosyć wysoki a ceny przystępne  Zwykle jest to około 10 euro za dobę wraz z samochodem.



My nocowaliśmy na Kampie Korita nad rzeką Soca.



© B & B Wróbel

bottom of page