top of page

KOSOWO - Prizren

Tego dnia rozdzieliśmy się z ekipą z Oławy. Łukasz i Edyta zostali w Czarnogórze, a my pojechaliśmy do Kosowa. Sprawa Kosowa była poddawana pod dyskusję wielokrotnie, momentami nawet słowo na K padało zbyt często, zwłaszcza w Serbii. Żal Serbów jest ciągle żywy, a nasi serbscy przyjaciele sami stwierdzili, że trudno wytłumaczyć sprawę Kosowa komuś z zewnątrz. Polska jest jednym z państw, które uznaje Republikę Kosowa za odrębne państwo i traktuje się tam nas przyjaźnie. Przynajmniej na granicy.
Kilka dni wcześniej, gdy byliśmy jeszcze w Serbii na granicy Serbii z Kosowem miały miejsce zamieszki, strzelano do ludzi. Gdy byliśmy w gościnie u Predraga oglądaliśmy relację w lokalnej TV. Stwierdziliśmy, że pojedziemy, najgorsza opcja przewidywała, że zawrócą nas z granicy. Wjechaliśmy jednak do Kosowa od strony Czarnogóry i to był dobry krok. Tam nie było ani śladu wojska, czy zamieszek, spokój i cisza.

Przejście graniczne położone jest na przełęczy Kulla - Rozhaje na wysokości 1795 m.n.p.m., przy drodze łączącej kosowskie Peje z czarnogórską miejscowością Kulla - Rozhaje. Przeznaczone jest dla wprawionych kierowców, zimą prawie nieprzejezdne. Droga wiedzie cały czas pod górę wąską ścieżką, a gdy minąć się muszą dwa samochody robi się naprawdę ciekawie.
Strażnica wyrosła przed nami całkiem niespodziewanie. Musieliśmy jednak najpierw wykupić ubezpieczenie, gdyż w Republice Kosowa nie obowiązuje zielona karta. Gdy Patka poszła załatwiać ubezpieczenie, nas obległa grupa dzieci, które sprzedawały coca-colę i błąkały się po granicy. Kupiliśmy colę i podarowaliśmy im nasze smycze, z czego były bardzo zadowolone.
Naszym celem było Prizren, miasto w południowym Kosowie przy granicy z Albanią. Dotarliśmy tam późnym popołudniem. Kosowo nie obfituje w bazę noclegową na szeroką skalę... właściwe to nie ma tam żadnej skali. Brak hosteli i kempingów, istnieje tylko parę hoteli, które przeznaczone są przeważnie dla gości z międzynarodowych organizacji i biznesmenów. Nie mieliśmy wielkiego wyboru, dlatego Prizren szarpnęło nas po naszych backpackerskich kieszeniach, uh.

Charakterystycznym punktem miasta jest kamienny most nad rzeką Bistrica. Wzdłuż głównej drogi ciągną się meczety, siedziba tarikatu Helveti oraz hammam Gazi Mehmeta Paszy. Stamtąd prowadzi droga do starego miasta z osmańską zabudową. Największe wrażenie zrobiła na nas cerkiew Matki Boskiej z Ljevis, otoczona drutem kolczastym, której pilnował strażnik. Ta Serbska Cerkiew Prawosławna w czasach Imperium Osmańskiego została przemieniona na meczet, a na początku XX w. z powrotem zamieniona na cerkiew, która była wielokrotnie palona i niszczona, ostatnio przez Albańczyków. Zawiera ona niezwykle cenne i historycznie ważne malowidła, dlatego władze serbskie podjęły działania zmierzające do umieszczenia jej na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO w Zagrożeniu.

bottom of page